czwartek, 14 kwietnia 2011

Pamiętaj mnie cz4


Maracus był niezwykle zadowolony. Atak okazał się bardzo skuteczny. Zielono włosa nie kłamała. Systemy alarmowe statku Aleruuu nie zadziałały gdy transportował wojsko na pokład, wyrzutnie pocisków nie działały a małe oddziały niewolników bardzo pomogły jego wojsku. Decyzja o powstrzymaniu rzezi na niewolnikach chociaż nie popularna okazała się być słuszną. Maracus nie planował w żadnym wypadku uwalniać więźniów – byli zbyt cenni – ale nie mordowanie ich na potęgę wydało mu się dobrym pomysłem. Jeszcze przyjdzie czas na zabawę. 

Siedział właśnie w głównej sali zdobytego statku i przyglądał się jak Aleruuu klnie na żołnierzy pętających go i odprowadzających do zaimprowizowanej izolatki gdy na jednym z monitorów pojawił się mały punkt odlatujący z ogromna prędkością. Było już za późno żeby go gonić gdyż zdążył zniknąć w jednym z licznych pasm asteroidów. Widocznie jego załoga wiedział co robi. Załodze zajęło dłuższą chwilę ustalenie skąd statek odleciał i kto jest na jego pokładzie. Ale Maracus wiedział co się stało. Zarządził poszukiwania zielonowłosej niewolnicy. 

Gdy ją znaleźli klęczała przytulona do jednej z barierek. Trucizna już jakiś czas temu straciła swoje działanie. Teraz pojawiły się efekty uboczne. Była słaba. Poczuła jak dwóch żołnierzy łapie ją za ramiona i gdzieś ciągnie. Nie miała nawet siły protestować. Przeciągnęli ją prawie przez cal długość platformy.
- Nie dotrzymałaś warunków umowy – głos Marakusa był ostry.
-Nigdzie nie było powiedziane że nie możemy uciekać ze statku – odpowiadał spokojnie. I tak pewnie jest już martwa nie ma sensu się kłuci
- Ja dotrzymałem swojej części. Nie było rzezi.
- Ale i tak byś nikogo nie wyzwolił – milczał – nie mylę się prawda.
- Nie, nie mylisz się – roześmiał się
- Ale wiesz że mogę teraz rozkazać żeby was wszystkich wyrżnęli w pień
- Nie zrobisz tego – jej głos zabrzmiał bardzo zimno i bardzo niebezpiecznie. Nie spodobało się to Marakusowi. Żadna niewolnica nie będzie się do niego odżywać.
- Tak a dlaczego nie. – bardzo powoli podniosła głowę i popatrzyła w jego oczy. Może i jej oczy były zielone a nie brązowe ale to ciągle była ona.
- Jesteś mi to winien – powiedział to cicho, patrząc w jego oczy. Chwilę się zastanawiał.
- Puści ją. – to akurat był błąd bo bez oparcia opadał ciężko na posadzkę. On podszedł do niej. Podniósł ja delikatnie i długo patrzył w jej twarz. Pod tym całym brudem kolorem i szmatami to dalej była ta sama dziewczyna która kiedyś darowała mu życie.
- Macie ja zanieść do pokoju Aleruuu. Jest tu jakiś medyk który może  cie patrzeć? – skinęła lekko głową – Masz być umyta i odpowiednio ubrana gdy tam przyjdę. Wtedy cię przesłucham. – Jeden z żołnierzy wziął ja na ręce. Gdy oddalali się Maracus patrzył za nimi bardzo długo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz