środa, 13 kwietnia 2011

Pamiętaj mnie cz2


Aleruuu był właścicielem statku. Pochodził on ze starego i możnego rodu. Zdaniem Sintiary na tyle starego że jego ewidentna lekka choroba psychiczna była łatwo wytłumaczalna. Aleruuu miał zwyczaj torturować swoich więźniów. Tortury były jego specjalnością więc jeśli nawet ktoś je przeżywał nie miał szans na zbyt długie i pełne cieszenie się otaczającym go światem. Sintiara miła wątpliwej jakości przyjemność być jego ulubienicą. Swoje mało przyjemne dale życie zawdzięczała bardzo wysoko rozwiniętej medycynie oraz temu że Aleruu starał jej się za bardzo nie skrzywdzić. Chociaż może to nie jest najlepszy dobór słów. Krzywdził ja na tyle żeby nie umarła. Był by to wielki skandal gdyby ktoś tak wartościowy jak ona zginął podczas jego zabaw. W zasadzie on nie przejmował się  reszta świata aż tak bardzo ale jednak. W końcu taki ewenement nie zdarza się każdego dnia. 

Ale wracają do bardziej palących problemów. Imperium rządziło się swoimi prawami i Aleruuu chyba złamał w pewnym momencie zbyt dużo z nich. Jego ekscesy, nie płacenie podatków oraz liczne ataki jego nie dużej floty na stanowiska innych rodów w końcu zdenerwowały silna opozycje. W tym momencie jego statek był atakowany przez statek Horacego Maracusa. Teoretycznie niewolnicy nie powinni mieć wiedzy o tej sytuacji. Ale praktyka wyglądał tak że przez kilka miesięcy pobytu na tym okręcie Sintiara założyła dość sprawną siatkę szpiegowską. Jedna z niewielu zalet jej poprzedniej kariery która była jedna z przyczyn tej tragiczne sytuacji w której znajdował się ona teraz. A pomyśleć że minęło dopiero 2,5 ziemskiego roku….
Plan dziewczyny polegał na przekazaniu dość konkretniej informacji Maracusowi. Miał nadziej że on przyjmie jej propozycje. Plan był dość prosty i właśnie jego prostota miała zatrzeć na tyle wizje Horacemu żeby on nie zauważył pewnych skutków ubocznych. Oczywiście podstawą było skontaktowanie się z nim i jego przystanie na propozycje. Sintiara znała go na tyle dobrze że wiedział że nie odmówi dobrze postawionej propozycji. Zupełnie inna sprawą było to iż dobrze by było żeby jej nie poznał. Może nie rozstali się w najgorszej komitywie jednak ich krótka, burzliwa i intensywna znajomości mogła uczynić go nieco podejrzliwym. Cóż nie ma ryzyka nie ma zabawy. W końcu udało jej się podpiąć do odpowiedniego obwodu. W sytuacji bojowej raczej nie mogła liczyć na zbyt długa nie zauważoną komunikacje ale trzeba było spróbować. W końcu dostała się do właściwego miejsca.

- Witam jestem przywódczynią niewolników z Urahu. Mam propozycje dla waszego przywódcy która może znacznie przyśpieszyć zdobycie statku. – Widział śmiech na twarzach oficerów mostka. Najważniejsze to nie zwracać na to uwagi mówić pewnie i się nie bać.
- A cóż może mi zaoferować banda obdartych mieszańców czego nie może mi zaoferować moje własne doborowe wojsko – Dopiero teraz zauważyła jego wysoką postać.
- Pragnę przypomnieć że my choć dużo mniej doświadczeni i nie uzbrojeni jesteśmy wewnątrz. I możemy sprawdzić iż pewne systemy nie zadziałają na czas. Obydwoje wiem iż ta bitwa ciągnie się już tydzień i może potrwać jeszcze 2 następne a Pan będzie tylko marnował tu czas. – Jego złośliwy uśmiech zmieszał się z zainteresowaniem. Czyli jednak mogło się udać.
- Rozumiem że chcesz czegoś w zamian mój zielony potworku – jego głos był złośliwy ale nie na tyle żeby mogło to ją rozzłościć
- Nie pozwolisz na tradycyjną rabacje niewolników przez twoje wojsko i uwolnisz 1/6 niewolników.
- Zdajesz sobie sprawę że te warunki są nieco wygórowane. – Tak na prawdę nie były wygórowane tylko nieco nie zgodne z tradycja. Tradycyjnie wchodzące wojsko ma prawo robić z rzeczami pokonanych oraz w konsekwencji  ich niewolnikami co chcą. A więc ogromna bezkarna rzeż obywała się przy każdym przejęciu statku. Sintiara nie łudziła się że warunek uwolnienia niewolników zostanie spełniony ale uniknięcie masakry było by miłym gestem
- Nie są. Poza tym mamy mało czasu potrzebuje Pana decyzji oraz konkretnego czasu.
- Jak cie nazywają.
- Nie ważne. Znaleźć mnie na pokładzie nie będzie trudno. Jak jest Pana decyzja.
- Zgoda malutka.
- Cieszę się że doszliśmy do tak szybkiego konsensusu. Do zobaczenia na pokładzie.

1 komentarz:

  1. Muszę przyznać, że opowiadanie mnie wciągneło! :-) Czekam z niecierpliwością na dalsze części!

    Pawel

    OdpowiedzUsuń